Kołobrzeg 24.09 – 26.09.2003r
To właściwie były nasze wakacje, trochę spóźnione, trochę skrócone, ale wspaniałe. Pojechaliśmy, choć troszkę odpocząć od zgiełku dnia codziennego. Tak naprawdę rodzice zrobili nam niespodziankę i jechaliśmy na gotowe, należało tylko odszukać właściwy hotel i cieszyć się wypoczynkiem nad pięknym Bałtykiem. Ośrodek odnaleźliśmy bez problemów, a w nim niespodzianka. Niestety nie taka super przyjemna – Pytanie recepcjonistki gdzie pies ma kaganiec. Nie pomogło tłumaczenie, że ten pies to nowofundland, ratownik wodny, pracuje z dziećmi w szkołach i przedszkolach, nie pomogły nawet maślane oczęta Rodanka: kaganiec musi być i już, takie jest zarządzenie dyrekcji.
Zatem szybciutko zaopatrzyliśmy się w kaganiec, oczywiście ten parciany, bo nie widzę naszego niufka w innym. Montowaliśmy to na łepetynie naszego stworka tuż przed wejściem do hotelu i zdejmowaliśmy natychmiast po dotarciu do pokoju. Dobrze, że mieszkaliśmy na pierwszym piętrze długo się dzidzia nie męczyła. Swoją drogą niezłe urodzinki mu dyrekcja zgotowała, bo trzeba Wam wiedzieć, że 25.09. Rodan skończył roczek. Złość jednak we mnie wezbrała, kiedy przy recepcji zobaczyłem jakiegoś niskopodwoziowca bez kagańca, a za moment kolejnego czworonoga również nie posiadającego zabezpieczenia uzębienia. Wdałem się w ostrą konfrontację z recepcjonistką lecz usłyszałem na koniec, że mój pies jest duży i można się go wystraszyć, a tamte nie, ale oczywiście pani zwróci uwagę ich właścicielom. Aż dziw, że nie usłyszałem “spadaj i zabieraj to bydle”. Okazuje się jednak, że to my Polacy nie wiemy co to wodołaz. Hotelik, w którym przebywaliśmy zasiedlili w większości Niemcy. Prawie każdy z nich potrafił zidentyfikować naszego psa jako nowofundlanda i pochwalić przy okazji, że ładny, fajny, itd. Rodacy natomiast stawali bokiem pod ścianą coby przypadkiem na nich nie spojrzał, nie zainteresował się jako pokarmem.
Informuję zatem wszystkich niedoinformowanych nadmiernie obawiających się nowofundlanda, że wodołaz byle padliny nie ruszy. Teraz, kiedy już sobie troszkę ulżyłem powiem że było pięknie i pomimo całodziennych spacerów brzegiem morza bardzo wypoczęliśmy.
Oprócz wakacji naszym celem było odwiedzenie Stacji Ratownictwa w Kołobrzegu. Wcześniej nawiązałem z nimi kontakt telefoniczny, co prawda mówili, że wspólne ćwiczenia są w chwili obecnej niemożliwe, ale będąc tam odwiedziłem ich z Rodanem. Rzeczywistość przerosła moje oczekiwania. Udało się nam nawet podczepić pod ćwiczenia Kołobrzeskich służb ratunkowych. Ćwiczyła straż pożarna, pogotowie oraz SAR czyli Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa. Z tą ostatnią nawiązaliśmy dobry kontakt. Zaraz po zakończeniu manewrów ze strażą chłopaki z SAR-u zabrali mnie i Rodana do łodzi i wywieźli daleko na redę. Nie będę ukrywał, że nieźle się bałem kiedy wyskoczyłem z pontonu i opiłem się słonej wody Na Rodanie natomiast nie zrobiło to większego wrażenia. Pracował rewelacyjnie, świetnie radził sobie z falami. Okazuje się, że do pontonu wraca dużo chętniej, niż do łodzi bo łatwiej jest wejść. Po zakończonych ćwiczeniach Rodan dostał pisemną pochwałę od SAR-u. Na spotkaniu podsumowującym otrzymaliśmy propozycję dalszej współpracy i pojawienia się na kolejnych ćwiczeniach. To było naprawdę piękne przeżycie. Na pamiątkę została nam opinia o Rodanie przekazana po ćwiczeniach.
Paweł Kornacki
Dodaj komentarz