Strasznie trudno jest być tym pierwszym, zarówno psu jak i jego przewodnikowi, czyli mnie. Zdajemy sobie oczywiście sprawę, że nie odkryliśmy Ameryki, bo wielu przed nami bawiło się w pracę w wodzie. Jednak Rodan to pierwszy Nowofundland – Strażak w kraju.
Tutaj musi nastąpić przerwa reklamowa:
Pragniemy obaj serdecznie podziękować Zarządowi OSP w Promnicach, za to, że zdecydował się przyjąć w swe szeregi Rodana, który teraz odwdzięcza się reprezentując swą jednostkę w różnych zakątkach kraju, zarówno na pokazach, jak też na ćwiczeniach.
Rodan Białokoski Las urodził się 25.09.2002 roku, jak zatem łatwo policzyć Psina ma zaledwie roczek.
Pracę w wodzie zaczynaliśmy z początkiem maja 2003 r.
Początkowo była to zabawa zarówno dla mnie – jego właściciela jak i tego rozbrykanego szczeniaka (wtedy Rodan nie był jeszcze Strażakiem). Pierwsze aporty to piłeczka i patyki, ale szybko tego zaniechaliśmy Rodan rósł jak na drożdżach (wdał się za ojcem Watsonem z Chatki Zielarki), więc postanowiłem uczynić aport nieco cięższym. Skoro zatem pies ma się zajmować ratownictwem wodnym decyzja niemal natychmiast padła na rzutkę ratunkową. W czerwcu Rodan dostał nowy aport – rzutkę.
Jednak nie od razu się do niej przekonał. Świetnie, że rzutka ma 25m liny, bo kiedy Rodanowi znudziła się zabawa, lub kiedy zainteresował się innym obiektem wystarczyło ją przyciągnąć do siebie za pomocą linki.
Stopniowo rzutka stała się ulubioną zabawką, a zarazem nagrodą Rodana. Kiedy Rodan potrafił już aportować z wody i do wody przeszliśmy do pracy z bojką.
Najpierw bojka zaczepiona do psa na lądzie, aby się oswoił, potem wspólne pływanie tak, aby bojka była wciąż w pobliżu. Kiedy Rodan oswoił się z bojką całkowicie uczyłem go z nią pływać. Początkowo bardzo go rozpraszała, ale w miarę rosnącej ilości powtórzeń tego ćwiczenia udało się nam to wyeliminować.
Skoro Niufek opanował pływanie z bojką, należało ją obciążyć, aby nie miał za lekko. Tutaj oczywiście pole do popisu miałem Ja i kolega Maciej Różak.
Obaj skutecznie obciążaliśmy bojkę. Okazało się jednak, że praca w wodzie jest dla nas dużo bardziej wyczerpująca niż dla Rodana, więc musieliśmy dość często zmieniać się. Po kilku treningach Rodan nie miał problemu z holowaniem 100 kg góry mięsa (pozoranta). Po pewnym czasie udało mi się zorganizować szorki i to od Tomka. I tutaj dzięki po raz kolejny, bo służą nam po dziś dzień.
Długotrwałe ćwiczenia dały efekt, udało się osiągnąć zamierzony cel, czyli Rodan dociera do poszkodowanego, opływa go, po czym holuje do brzegu. Skłamałbym twierdząc, że jest tak zawsze. Swoich ulubionych pozorantów (czyli mnie i Macieja) prawie nigdy w pierwszym ćwiczeniu nie opływa, bo chce się bawić, natomiast zdarza się, że obcego mija zbyt dużym łukiem. Postaramy się to jednak wyeliminować. Ale póki co zrobiło się zimnawo, a my nie mamy pianek, więc ćwiczeń będzie mniej. Mamy jednak przygotowane już ćwiczenia lodowe. Lada dzień Rodan zabiera Tycię na testowanie deski lodowej, ale o tym za kilka dni.
Paweł Kornacki
Dodaj komentarz