Witajcie moi drodzy,
Długo nie pisałem, bo byłem zajęty. Oj, leżącego trybu życia to ja już nie mam… Znów nas gdzieś pognało. Tym razem mieliśmy wycieczkę… nie uwierzycie czym?… MOTORÓWKĄ!!!
Rano pojechaliśmy nad morze SAMOCHODEM! (to uwielbiam!). Tam zapakowaliśmy się na ponton, taki duży, wygodny. Ubrali mnie w kapoczek, jakbym nie umiał pływać, chyba że mam ratować, to rozumiem. No i popłynęliśmy…
Trochę przez morze, gdzie były fale, podrzucało i to nie było miłe, ale jak położyliśmy się, można było wytrzymać te pół godzinki.
Na rzece było już fajnie, wiatr wiał przyjemnie w pysk, czesał z włosem i pod włos, według uznania, świeżego powietrza i chłodu pod dostatkiem. Mijaliśmy mosty, domy, przeganialiśmy ptaki z wody. Frajda na całego! A jaki potem mieliśmy apetyt?! Nic tylko dobrze się najeść i spać. Spanie też było inne. Bo spaliśmy na jachcie, malutkim. Ale dzięki temu mogliśmy spać wszyscy razem! Mogłem przytulić się do pana lub pani, a oni byli z tego bardzo zadowoleni. Taki grzejniczek jak ja był mile widziany, bo noc była zimna.
Drugi dzień też był cały na wodzie. A wieczorem razem z panią wróciliśmy do domu pociągiem na zasłużony odpoczynek.
Nie rzygałem, byłem dobrym załogantem, więc awansowałem na marynarza!
Zaglucione buziaczki dla wszystkich. Wasz dzielny Borys.
Dodaj komentarz