No cóż, znów skoro świt: śniadanie kto zdąży, do pracy i na zajęcia.
Ja nie narzekam, bo Tytoń, jak co roku przystało na wybitnego studenta, ma indywidualny tok zajęć :-)) czyli leży bykiem i obserwuje . . .
To, co pierwsze rzuca się “na oczy” mnie, można powiedzieć staremu bywalcowi naszych obozów, to autentyczna dyscyplina uczestników. Zajęcia odbywają się z niezwykłą, jak na razie punktualnością i przy pełnej frekwencji.
Wielu z nas zaczyna na nowo odkrywać swoje psiaki, ich zdolności i predyspozycje. Dość często słyszymy wyrazy zdziwienia i zadziwienia “a skąd on – ona to umie?”
Jedzenie w miejscowej “tawernie”, albo jak kto woli “marinie” smakuje.
Zajęcia idą zgodnie z planem, radość, z dalekich Bieszczad przybyli Pałysowie.
Wieczorna “odprawa” jak zwykle pełna niespodzianek, różnorodnych tematów – klimatów, że o śpiewach nie wspomnę.
Dodaj komentarz