Niedzielne spotkania w Warszawie, w celu udeptywania trawy, śniegu lub czegokolwiek innego, co w danym momencie znajduje się na gruncie, wchodzą nam w krew.
Ale ad rem od początku:
Tym razem miałam problem z zaklinaniem pogody, deszczu, co prawda nie było. Ale temperatura na zewnątrz niebezpiecznie zbliżała się do minus 20 stopni.
Mimo tak niesprzyjających warunków pogodowych, frekwencja Fundków i ich przewodników nam dopisała.
Na zajęciach stawili się (wymienieni w kolejności przypadkowej):
- Irena z sukami
- Gośka N z sukami
- Niufi z resztą stada
- Żona Marcina S ciągnąc za sobą Marcina; Igora i dwukolorowe
- Paweł L z całkiem przystojnym czterołapnym
- Krzysiek z Gonzo
- i pisząca te słowa wraz Jacentym i jego suką
Humory dopisywały wszystkim, a słońce chwilami wyglądało zza chmur.
I tak ćwiczyliśmy chodzenie przy nodze, siadanie warowanie i nawet do mnie (choć tylko przez chwilę).
Nikt się nie buntował przeciw mojemu terrorowi – chyba, że planują strajk i dowiem się o tym ostatnia.
Zostałam zobligowana przez Marcina do napisania relacji, w tempie ekspresowym, na swoje usprawiedliwienie mam: zamarzniętą wenę; powrót Jacka na weekend i zaanektowanie kompa oraz swoją legendarną już niechęć do komputerów;))
Wszystkim dziękuję za spotkanie – ćwiczcie, ćwiczcie – zadania domowe 😉 – został Wam tydzień – spotykamy się 6 marca 2011 o 11.00 w tym samym miejscu.
Zapraszam wszystkich 😉
RuDa Terrorystka
Dodaj komentarz