O Danona pływaniu WOPRowską motorówką…
Ten Futrzak mnie z każdym dniem zadziwia a ja go podziwiam.
To, że mamcia nie ma nic przeciw pływaniu motorówką, nie znaczyło że synek to podziela.
Najcudowniejsze stworzenie na świecie zostało zabrane na umówiony patrol z ratownikami Środowiskowego Warszawskiego WOPR w sobotę 13 czerwca.
Dzień już nie był tak ciepły i słoneczny jak u Kublikowej, ale dzielnie stawiliśmy się w porcie policji, ubrani w spodnie i kurtki przeciwdeszczowe.
Panowie policjanci miło nas przywitali i pokazali jak zejść do motorówek. Tam już czekał Tomek i Filip.
Szybko przeparkowaliśmy woprowską motorówkę (niestety tą małą – jakie uprawnienia motorowodne taka łódka- wszystko przed chłopakami J )
no i…. „nieee no gdzie, mi znowu każą włazić, czy ja nie mogę być takim wodołazem, zwyczajnym???? Co to się potapla w wodzie, poleży na kanapie? Przecież w niedziele już pływałem ta dużą” – dało się odczytać z miny i zachowania Danioła. Tak, od niedzieli minęło kilka dni i Jemiołek już chyba zapomniał jak było fajowo. Jakoś się te 70 kg dało wpakować na pokład. Nowe to wszystko , nie przyzwyczajony, niepewny, a jednak… dla mamci… no już popłynę.
I tak się zaczęło patrolowanie.
Pod koniec pierwszej części już nabrał pewności i stanął oparty o dziób, pięknie to wyglądało, a jaki zadowolony, że wiatr mu w uszach świszcze, jak mknęliśmy po Wisełce mijając kolejne mosty, jakieś dzikie plaże, wędkarzy legalnie lub mniej legalnie łowiących rybki.
A Michał nawet nam fotki zrobił 😀
Wracając do portu już ledwo go trzymałam, wolno wpływaliśmy to temu się zachciało skakać…to poszedł do wody, a my szybciutko zrobiliśmy co mielimy zrobić, no i znowu będzie walka, co by wtachać cielsko do łodzi, a tu… samo to to wskoczyło od razu, zajęło strategiczną pozycję, zadowolony, opierając się na dziobie łapskami. To ruszamy…
Jak się Jemiołkowi spodobało tak sobie i usiadł, no i ni chol… nie dało się go z zajętej miejscówki ściągnąć. Bardzo zainteresowały go psy zakwaterowane do pilnowania na jednej z tzw Barów Barek – pogadali po swojemu trochę.
Popłynęliśmy dalej, nagle jakaś pani nas woła z drugiego brzegu – płyniemy, nie wiadomo o co chodzi. ?
A chodziło o … kolejną imprezę… jakby co to mamy gdzie, są chętni i otwarci na propozycje.
Płynąc dalej znowu mijaliśmy plaże, motorówkę policyjną, mosty (z jednego nawet nam zdjęcia robili, a nie był to Michał), tramwaje wodne, z których ludziska nam machali.
Nawet nie padało 😀
Czas zawijać do portu, późno się zrobiło. W porcie czeka na nas osobisty fotograf do którego Danioł aż piszczy żeby wyskoczyć z łodzi. Chcesz to skacz! I skoczył J To kolejne zaskoczenie, jakże miłe.
Nie poznawałam swojego psa.
I jak tu nie kochać takiego stworzenia?
Jeszcze krótka pogawędka z policją i do domu, odespać wrażenia.
Pozdrawiamy i do następnej relacji (już wkrótce)
Danonki
Dodaj komentarz